Witajcie!
Miłego dnia!
Wpadłam na kilka chwil, żeby pokazać Wam mój pierwszy(!) wytwór na drutach i zaprosić na Targi Rzeczy Fajnych.
Szalik urodzinowy zrobiłam dla Ł. na drutach 7 mm., a wełnę znalazłam przy okazji wypadu do Krzeszowic, w jakiejś przypadkowej pasmanterii. Korzystałam z instrukcji i filmów Uli z bloga Sen Mai. Ula, wspaniale pokazuje i tłumaczy krok po kroku jak wykonać szalik. Nie jest to trudne, skoro taki laik jak ja dał radę:))) Dziś już wiem, że na tym się nie skończy. Już planuję dla siebie kolejne wytwory, a później wyzywam na pojedynek SZYDEŁKO :)))
Druty towarzyszyły mi wieczorami, przy oglądaniu serialu i w łóżku, tuż przed zaśnięciem :))) Na tyle połknęłam bakcyla, że po skończeniu szalika zabrakło mi ich bardzo! I pojawiła się myśl: hmmm, co ja teraz będę robić wieczorami :D
koszyk - White Loft
Mam świadomość, że wprawne oko dostrzeże pomyłki. Przy końcowej kontroli jakości wytknęłam sobie błędy, ale było za późno na prucie :)
aaa i chciałam Was zaprosić:
JoConcept po raz kolejny jest w zacnym gronie wystawców:))) 15 lutego w BAL/Wytwórnia w Krakowie odbędą się Targi Rzeczy Fajnych. Wpadajcie w odwiedziny do nas na Ślusarską 9 (Zabłocie). Będzie nam bardzo miło jeśli się pojawicie:)))
Miłego dnia!
Jo.
Witajcie,
Historia z maszyną do pisania zakończyła się w niedzielę happy endem:)) ...na szczęście. Pan Jacek mimo, że na lekkim popołudniowym rauszu, okazał się w 70% uczciwym człowiekiem. Miał maszynę o której mówił, tylko posiada ona niepolską, a czechosłowacką czcionkę! O tym małym niuansie jednak nie wspomniał. Szary, cudowny CONSUL zapakowany był w skórzaną torbę razem z akcesoriami do czyszczenia, wpisał się idealnie w kolor naszych salonowych ścian (to też szarość) i zajął tymczasowe miejsce na komodzie.
Po przyjeździe do domu zaczęliśmy nieźle majstrować, zupełnie nieświadomi jak należy się z nią obchodzić, co naciskać, jak przygotować do działania... byliśmy przekonani, że potrzebna będzie jakaś konserwacja, wymiana taśmy, a jednak NIE, nic podobnego nie miało miejsca. Potrzebna była jedynie gruntowna.... kąpiel w wannie;)! Z maszyny wydobywał się okropny zapach. Torba, po usilnej próbie wyprania ręcznego, wylądowała na śmietniku. Jeśli tak pachniało w Czechosłowacji, to nie żałuję, że nie żyłam w tamtych czasach;))
Po ok. 2 godzinach zaczęłam stukać jak wprawiona maszynistka(?!) :D Wypisałam etykiety do zamówień, koperty i stworzyłam robocze listy zakupów :)) Kwestia czcionki zeszła na drugi plan - na maszynie znajdują się klawisze ze znakami diakrytycznymi. W ten sposób żeby napisać: ś, ć, ź, ń naciskam dwa klawisze - jeden ze znakiem, drugi z literą.
W poniedziałek złapałam za aparat by sfotografować produkty, maszynę i szalik jaki zrobiłam na drutach, jednak nie zdążyłam.... Przy sesji z produktami, w dość absurdalny sposób obiektyw wylądował na ziemi i rozleciał się na dwie części, dlatego dziś nie pokaże jak maszyna wygląda w całej okazałości. Dysponuję jedynie tym zdjęciem z instagramu :) A obiektyw z serwisu odbieram juro.
Miłego wieczoru,
Joanna